Nareszcie wiosna...
Nareszcie wiosna... © Kazimierz Pańszczyk

Dla jednych wiosna jest namacalnym dowodem boskiego miłosierdzia i niewyobrażalnego wręcz dobrodziejstwa. Dla innych jest czymś zupełnie normalnym, nie mającym nic wspólnego z boskim cudem narodzin. Ale są i tacy, którzy mimo wszystko dostrzegają w tej przepięknej porze roku mistykę, czar a nawet i magię.

W istocie wiosna jest poniekąd magiczna porą, aczkolwiek sam proces powstania nowego życia jaki niezmiennie towarzyszy wiośnie jest bardziej skomplikowany niż można to sobie wyobrazić. Prapoczątek, rozmnażanie, ewolucja czy wreszcie obecna kulminacja gatunkowa, to przecież nic innego jak nieustannie trwający cykl życia. Oczywiście cały ten pradziejowy łańcuch jest na tyle długi, rozgałęziony i na domiar tak skomplikowany, że możemy go ogarnąć tylko w przybliżonym zapisie liczbowym. W kilku wierszach nikt nie jest w stanie tego przedstawić, ani tym bardziej zrozumieć. To tak jakby ktoś spróbował w jedynym tylko krótkim akapicie sprecyzować dzieje wszystkich narodów. Nie jest to możliwe, chociaż sam proces stworzenia gatunku ludzkiego próbowano na przestrzeni dziejów tłumaczyć w stosunkowo prosty sposób.

„Crescite multiplicamini et replete terram” - „Rośnijcie rozmnażajcie się i napełniajcie ziemię” (Księga Rodzaju)

Co się gapisz...?
Co się gapisz...? © Kazimierz Pańszczyk

Prostota zawarta w tym jednym nieskomplikowanym zdaniu miała zapewne na celu trafić do przeciętnego umysłu. Oto jesteście, macie zagwarantowaną ciągłość gatunkową i ogromną przestrzeń do życia. Nic w zasadzie nie mówiąc o tym jak to się stało. Czy chaos zrodził komórkę, a z macierzystej powstała druga? Czy jest to raczej jakiś gigantyczny plan stwórcy, który nieustannie jest realizowany. Tego tak naprawdę nie wiemy i nie ma pewności czy kiedykolwiek się dowiemy. Niewątpliwie my jako gatunek ludzki posiedliśmy w jakiś cudowny sposób zdolność błyskawicznego uczenia się. Żaden gatunek na świecie nie ewoluuje tak szybko jak człowiek. Uniesienie w powietrze pierwszego gada zajęło naturze najprawdopodobniej miliony lat. Tymczasem ludzkość zdołała oderwać się od stałego lądu tak naprawdę w ciągu kilku tysiącleci. Wydaje się, że nasz rozwój umysłowy postępuje arytmetycznie, mnożąc niejako naszą wiedzę w sposób skokowy, co uwidacznia się chociażby w galopującym postępie cywilizacyjnym. Wskaźnik wektora naszej wiedzy najwyraźniej szybuje coraz mocniej w górę. Kiedy osiągnie zenit, jest wielce prawdopodobne, że zacznie przyspieszać oddalając się od zwykłych przyziemnych spraw. Kto wie czy człowiek przyszłości nie zatraci się już w tym wszystkim zupełnie. Najwyraźniej otaczające piękno dzikiego świata już go przestanie zachwycać. Cud natury, tysiące barw, czy finezja ruchu zwierząt nie działa praktycznie na wyobraźnię już dzisiaj. Pokręcona rzeczywistość, przebarwiony obraz pomieszany z totalnym odjazdem, wkroczenie w czwarty wymiar, walka z cyber potworem to będzie czad, dający powera w przyszłości. A kiedy i to przestanie go kręcić biedny sapiens zamknie się w swojej betonowo-plastikowej „gawrze”, stworzy wirtualno-holograficzny światek w którym poczuje się coraz bardziej smutny, zestresowany i nieszczęśliwy. Technika jaką zapewne wytworzy pomieszana z przerośniętym egocentryzmem sprawi, iż któregoś dnia zabawi się w Boga, tworząc hybrydę z siebie i swojej wyimaginowanej wizji. Nie będzie już więcej chciał zachwycać się pięknem i prostotą świata w jakiej wyrośli jego praojcowie. Osiągnie poziom techniczny o jakim dzisiaj możemy jedynie pomarzyć. Jednak nigdy nie uwolni się od prawdy, że kiedyś był mały, nagi, biedny i brudny. Jeszcze bardziej skomplikuje wszystko wokół siebie mimo, że logika i prawa natury najwyraźniej temu przeczą. Niestety wszystko wskazuje na to, że człowiek właśnie wjechał do ciemnego tunelu i przyspiesza coraz bardziej nie bacząc na to co będzie z przodu.

Królowa.
Królowa. © Kazimierz Pańszczyk

Ten średniej wielkości ssak, mowa tu panie i panowie niestety o nas, już dawno zdominował świat swą zaborczą chciwością i chęcią zysku. Mimo, że nasze ciało w połączeniu z mechaniką i częścią werbalną w świecie przyrody nie wyróżnia się niczym szczególnym, to jednak atut człowieka tkwi w jego umyśle. Gdyby nie to, że są jeszcze ludzie, którzy starają się ratować klejnoty natury to przyrodnicza apokalipsa byłaby już zapewne w końcowym stadium. Człowiek jako istota obdarzona nieprzeciętną inteligencją potrafi, jak tylko zachce uczynić wiele dobrego dla siebie i świata, ale potrafi też być bezwzględny. Ten sam człowiek może grabić palić i mordować, ale równie dobrze ten sam Franuś, Jacuś, John czy Grażynka może nieść pokój, miłość i wszelakie dobro. A zatem co stoi na przeszkodzie, aby dzielić się owym dobrem czy wręcz nawet je pomnażać? Właściwie nic, pod jednym wszak warunkiem. Aby dostrzec to coś co nazwaliśmy wcześniej dobrem, trzeba także poznać jego kontrapunkt, czyli zło i cierpienie. Aby docenić ogromny dar życia, trzeba poznać także i śmierć. Aby dostrzec piękno bursztynu, trzeba poznać genezę jego powstania. Aby wreszcie kogoś pokochać, trzeba poznać nie tylko fizykalną stronę, ale przede wszystkim jego ducha i osobowość. Narodziny i śmierć, uśmiech i płacz, dzień i noc, czy chociażby biblijne niebo i piekło, to są te atrybuty równowagi nie tylko materialnej, ale także i duchowej, które wciąż szlifują naszą świadomość. Gdyby nie ta przeciwstawna równowaga, to po pierwsze nie wiedzielibyśmy jak odróżnić jedno od drugiego, a po drugie przechył w jakąkolwiek stronę byłby na dłuższą metę dla wszystkich zgubny.

Popatrzmy...
Popatrzmy... © Kazimierz Pańszczyk

Ta wspaniale działająca równoważnia została wypracowana przez dziki świat na długo przed tym jak pierwszy człowiek zaczął się jeszcze bujać na gałęzi. Jakiekolwiek zachwianie w świecie przyrody, jeśli już występuje pochodzi najczęściej z winy człowieka. A już zupełnie rozbrajają mnie opowiastki myśliwych o świadomej ingerencji, czy selekcyjnej gospodarce łowieckiej, o odłowie osobników chorych i nieprzydatnych przyrodniczo. Wydawać by się mogło, że „leśny doktor” z dubeltówką ma panaceum niemal na wszelakie problemy.

A swoją drogą wkroczyliśmy właśnie w XXI wiek, czyż nie powinien to być pierwszy wiek, w którym zaniecha się jakichkolwiek polowań na dziko żyjącego zwierza. Jak w oczach wykształconego człowieka wygląda ktoś, kto w centrum Europy strzela do chociażby ptaków migrujących. Ten niechlubny proceder nadal powszechnie praktykowany jest na Sycylii w południowych Włoszech, Francji czy Hiszpanii. Tysiące ptaków ginie tylko dlatego, że przejawia chęć powrotu na swe dawne tereny lęgowe. Wraca ptactwo na własne terytoria do swoich mikro ojczyzn i gdzieś w połowie drogi trafia się niebywale sprytny homo sapiens i wali z dwururki do lecącej ptaszyny, aż grzmi. Ale spryt i przebiegłość dwunożnego sapiensa to nie tylko strzelanie i rozkładanie sieci. Ten nadzwyczaj inteligentny spryciarz posunął się nawet do rozmieszczania tak zwanych lepów, na które chwyta drobne ptaki. Można zadać pytanie, właściwie po co mu 15 gramowa ptaszyna? Ano drodzy państwo po to, by zarobić kilka marnych euro sprzedając do miejscowych restauracyjek pozyskaną w ten sposób ptasią dziczyznę. Z kolei inny sapiens ze swoją madame, popijając klarowne bordo zamówi za dziesięć euro dwa wychudzone drozdy którymi się nie naje, ani nie doszuka się w tym jałowym daniu wyjątkowego smaku. Ale na tym bynajmniej nie kończy się spryciarski wyczyn dwunożnych sapiensow. Ten niewinnie wyglądający inteligencik ponad pół wieku temu zdołał połączyć materiał rozszczepialny, który jest w stanie zabić nie tylko drozda, woła czy stado słoni, ale może obrócić w perzynę cały odwieczny wysiłek natury, oczywiście nie omijając nawet najbardziej sprytnego sapiensa po drugiej stronie granicy. I w taki oto sposób doszliśmy drodzy państwo do najbardziej deprymującej oceny własnego gatunku. Mam jednak nadzieję, że póki co, ten sam człowiek nie odwróci się zupełnie i nie zniszczy ogromnego dorobku natury. Bo przyroda jaka nas otacza, to drodzy Państwo cudowne i nadal nieskończone dzieło o niewyobrażalnych wręcz rozmiarach. Ten cud natury przecież ciągle ewoluuje, i co ciekawe nie oddala się od nas, to raczej my zakuci w szablon postępu jak mawia młodzież robimy odlot.

Poranna toaleta.
Poranna toaleta. © Kazimierz Pańszczyk

Miejmy nadzieję, że świat polityki, od którego tak dużo przecież zależy, zrobi śmielszy krok w kierunku ratowania światowej przyrody. Chciałbym, aby ci od których zależy tak wiele nie poprzestali tylko na kolejnym grupowym foto z Durbanu czy Davos. A nadchodzące szczęśliwe wiosny, nie znające się przecież kompletnie na biznesie, rozdawały jak do tej pory dar życia na lewo i prawo za darmo. Tak naprawdę to tylko od nas zależy czy przyszłe wiosny będą naprawdę cudowne i szczęśliwe. Miejmy nadzieję, że ludzkość ma wyraźną eko-wizję, a nie tylko odwrócone miraże.

Bo tak naprawdę człowiekowi, który mianował się namiestnikiem Boga na ziemi, najwyraźniej nie uchodzi aby czynił ZŁO...