Bocian czarny jest dla mnie wyzwaniem, z którym wielokrotnie próbowałem się zmierzyć w mojej fotograficznej karierze. Nad Odrą, kilka kilometrów od mojego domu mam swój ulubiony rewir fotograficzny. Są to niewielkie zagłębienia w międzywalu Odry nazywane przez nas (mnie i kolegów tam fotografujących) „stawkami”, utworzone w 2000 roku podczas remontu wałów przeciwpowodziowych. Wówczas wybrano tam ziemię, którą zużyto na podwyższenie owałowań, tworząc tym samym niewielkie, może półhektarowe zbiorniki wodne w kształcie kwadratów. Jest ich tam 6, oddzielonych od siebie niby to groblami. Z uwagi na ich położenie w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki poziom wody w nich kształtowany jest właśnie przez Odrę. Wraz ze wzrostem lub spadkiem wody w Odrze wzrasta lub maleje poziom wody w owych zbiornikach.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Podczas wiosennych roztopów i dużych przyborów wody zbiorniki są całkowicie zalewane i łączą się z rzeką. Jest to szansa na wymianę gatunkową wodnej fauny. Do zbiorników wpływają wówczas ryby, które wraz ze spadkiem poziomu wody zostają uwięzione i skazane na czasem bardzo krótką egzystencję w małej przestrzeni, stając się celem polowań ptaków. W suchych okresach, bez większych opadów i przy niskim poziomie wody w Odrze, również stawki powoli wysychają odsłaniając namuliska. Woda „kipi” od ryb, które tracąc obszar do życia zbijają się w gromadę i walczą o pozostały mokry fragment. W tym okresie stawki stają się areną polowań czapli siwych i białych, a także bocianów, zarówno białych jak i czarnych. Te drugie pojawiają się tam regularnie od kilku lat. Pierwszy raz zauważyłem je w 2006 roku i od tamtej pory corocznie je obserwuję żerujące w okolicy. Fotografując inne, licznie tam występujące gatunki ptaków, głównie wiosną, kiedy to podczas wiosennych wędrówek pojawia się tam kilka gatunków kaczek i siewek w ilościach zaspokajających fotograficzny popyt, wielokrotnie spotykałem bociany czarne, ale nigdy w sposób umożliwiający ich fotografowanie. Sfrustrowany przypadkowymi spotkaniami i nieudanymi próbami fotograficznymi zacząłem je obserwować. Przyjeżdżałem w to miejsce o różnych porach i obserwowałem ich ulubione miejsca żerowe, analizowałem i snułem plany jakby się do nich dobrać. Zacząłem w końcu pierwsze praktyczne próby.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Tradycyjnie zrywałem się w środku nocy, aby jeszcze grubo przed wschodem słońca zasadzić się w wybranym miejscu, gdzie dzień lub dwa wcześniej widziałem żerujące bociany. Schowany pod siatką maskującą walczyłem przez kilka godzin z rojami komarów i wracałem przeważnie bez jednego dobrego ujęcia. Trudnością w moich fotograficznych potyczkach z bocianami czarnymi nie była ich wielka płochliwość, bo odniosłem wrażenie podczas kilku bliskich spotkań, że moja obecność nie była przez nie zauważana, a raczej fatum – zły los, fortuna lub jak kto woli loteria. Otóż kilka tych stawków mających ok. 0,5 ha powierzchni w sumie zajmuje powierzchnię ok. 3 hektarów. Wszystkie zbiorniki posiadają zbliżoną głębokość i woda we wszystkich wysycha w podobnym tempie. Zatem bociany mając do wyboru kilka stawków próbują swoich sił na różnych i jedynie od szczęścia zależy czy przysiądą akurat na tym, na którym ja siedzę schowany. Nie raz irytowałem się widząc jak ptak przelatuje tuż nad moją głową i ląduje za groblą na sąsiednim stawku. Bociany mając względny spokój nie przenosiły się zbyt często ze zbiornika na zbiornik. Jeżeli upatrzyły sobie rano jeden z nich, to większą część dnia żerowały właśnie na nim. Owszem, bywało czasem tak, że ptak przysiadł na zbiorniku, który i ja sobie w danym dniu upatrzyłem, ale niejednokrotnie siadały zbyt daleko ode mnie i nie mogłem wykonać przyzwoitego ujęcia swoim obiektywem 100-400 mm, albo siadały za roślinnością, która bujnie porastała nieco wyschnięte dno stawów podczas szybkiej wiosennej ekspansji. Kilkakrotnie próbowałem również podchodów, które nie przyniosły oczekiwanego efektu. Bociany zawsze były czujniejsze i czmychały przede mną zanim zdążyłem je sfotografować.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Ubiegły, 2013 rok postanowiłem poświęcić w większej części właśnie bocianom czarnym. Niedosyt i liczba niepowodzeń sprawiły, że postanowiłem raz na zawsze rozprawić się z tym tematem. Od wczesnej wiosny zacząłem penetrować okolicę, aby wybadać ich ulubione miejsca żerowe. Początkowo ptaki nie pojawiały się na stawkach, ale żerowały na śródpolnych rowach lub nad samą Odrą. Zapewne w tym pierwszym okresie nie potrzebowały tak dużej ilości pokarmu, jaka potrzebna jest do wykarmienia młodych i inne miejsca zapewniały im wystarczającą ilość pożywienia.

I gdy już zaczęły pojawiać się na stawkach, pojawiła się też wysoka woda w Odrze, która całkowicie pokrzyżowała mi plany. Nie wiem czy nagły wzrost wody w Odrze spowodowany był zrzutem wód ze zbiorników retencyjnych czy dużymi opadami na południu kraju, ale jak już woda przybrała to na dobre i na długo. W zasadzie cały lęgowy okres utrzymywał się taki poziom wody w stawkach, że ani siewki ani bocian czarny nie miały miejsc dogodnych do pozyskiwania pokarmu.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Zrezygnowany pomyślałem, że bociani temat nie jest po prostu dla mnie i dałem sobie spokój z bocianami. Los szykował jednak dla mnie miłą niespodziankę. Otóż w pierwszej połowie września, zanim przeniosłem się do pobliskich lasów, aby fotografować tam rykowisko, podjechałem nad Odrę przyjrzeć się czy w moim ulubionym miejscu przypadkiem nie żerują jakieś zagubione siewki i czaple białe. Woda w zbiornikach opadła tworząc duże namuliska rozdzielone niegłębokimi kałużami wody. Owszem, żerowały tam nielicznie siewki – kwokacze, bataliony, ale też para bocianów czarnych! Jeden z tych stawków mnie, a także bocianom czarnym przypadł do gustu. Było w nim wystarczająco wody dla bociana czy czapli, a także mułu dla odpoczywających w trakcie wędrówki siewek.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Pomyślałem, że jest to moja ostatnia szansa i postanowiłem, po dwóch dniach obserwacji bocianów położyć się w błocie. Było to 13 września, w piątek! Nie musiałem od rana być w biurze i uznałem, że zanim pojadę do pracy, popracuję trochę nad bocianami. Jak zwykle wstałem grubo przed wschodem słońca i wyruszyłem nad Odrę. Zjeżdżając w dolinę rzeki przywitały mnie mgły, wprowadzając niepokój. Miejscami bardzo gęste, sugerowały, że nici z potyczki z bocianami. W gęstej jak mleko mgle nic bym ciekawego nie zrobił, a może nawet nie zauważył obecności bocianów. Na szczęście, nad samą Odrą mgła zrzedła i wieszczyła nawet ciekawe warunki świetlne. Ułożyłem się bez pośpiechu na miękkim mule, który zaraz przesiąkł przez moją nieco sfatygowaną karimatę. Nie zważałem na to, bo przecież leżałem ubrany w neoprenowe spodniobuty zapewniające stosunkowo dobry komfort podczas kilkugodzinnego leżenia.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Jeszcze przed świtem pojawiły się bociany. Przyleciały niemal bezszelestnie siadając niedaleko mnie. Zaczęły się witać, kłaniając się sobie wzajemnie i sycząc coś z cicha. Nie miały pojęcia, że leżę tuż obok i przysłuchuję się tym ich rozmowom. Po ceremonii powitania zaczęły przeczesywać zbiornik w poszukiwaniu pokarmu. Zbliżały się do mnie na kilka metrów, tak, że mogłem robić im portrety. Początkowo bardzo ostrożnie poruszałem obiektywem śledząc je podczas przeczesywania zbiornika i fotografując w cichym trybie pracy migawki. Jednak one nie zważały na moją obecność i ruch soczewki, dlatego zacząłem śmielej sobie poczynać śledząc je i mocno obracając się wraz z siatką.

Bocian czarny (Ciconia nigra)
Bocian czarny (Ciconia nigra) © Grzegorz Sawko

Pogoda sprawiła mi miłą niespodziankę. Światło początkowo niebieskie wraz z mgłą tworzyło piękny klimat, a wraz ze wschodem słońca oblało złotem okolice. Bociany jakby wiedząc, że są fotografowane przeniosły się w kierunku wschodu dając mi możliwość fotografowania w złotej kontrze. Pojawiły się także inne ptaki – kwokacze, bataliony i czaple, ale ja po wykonaniu im kilku ujęć, dalej śledziłem bociany i starałem się maksymalnie wykorzystać tą trzynastopiątkową szansę. Wychodząc po sesji byłem usatysfakcjonowany spektaklem jaki dane mi było oglądać i jak to zwykle bywa, poczułem jeszcze większy apatyt na spotkania z tym pięknym ptakiem. Dlatego tematu nie porzucam i dalej drążę…